Sześciopak na brzuchu w miesiąc – Czy to w ogóle możliwe?

szesciopak w miesiac

Nie znam Twojej budowy ciała, Twojego wieku, ani stanu zdrowia. Nie wiem również, ile czasu dziennie jesteś w stanie wygospodarować na trening oraz ile silnej woli włożysz w dietę. Jednak mimo tego zaryzykuję stwierdzenie, że dla 90% zdrowych, przeciętnie zbudowanych mężczyzn (nawet jeśli są po „czterdziestce”) istnieje szansa na zdobycie przynajmniej zarysów upragnionego „sześciopaka” w miesiąc. Słowa „przeciętnie zbudowanych” są nieprzypadkowe, bo jeśli zapuściłeś ogromny piwny brzuch – nie oszukujmy się, nie spalisz tego całego tłuszczu w 30 dni, choćbyś nasmarował kałdun wyciągiem z chilli i poszedł się opalać na Saharę owinięty pasem neoprenowym. Cóż, jeśli Twoja forma pozostawia wiele do życzenia, tak czy siak skorzystaj z przedstawionych tutaj rad, aby dojść do wymarzonego ciała – po prostu trochę dłużej Ci to zajmie. Bez przedłużania: oto mój sposób, by w 30 dni zrobić formę, o której nawet nie śniłeś!

Podkręć swój metabolizm

Na rynku istnieje wiele syntetycznych, a przy tym niebezpiecznych suplementów, które obiecują Ci utratę 50 kilogramów w tydzień. Najczęściej na stronach, na których takie specyfiki się sprzedaje, widnieją również zdjęcia „przed i po” osób, które rzekomo to cudo stosowały. Marketingowi cwaniacy pomijają jednak fakt, że przemiana ciała najpewniej zajęła im rok, a w reklamie napisali, że efekt taki osiągnięto w miesiąc. Rzecz jasna takich suplementów należy się wystrzegać jak ognia. Są jednak na rynku bezpieczne i co najważniejsze – naturalne – suplementy, które co prawda same za Ciebie nie spalą tłuszczu, ale znacząco przyspieszą ten proces, jeśli będziesz regularnie ćwiczył. Nie podam konkretnej nazwy czy firmy, bo suplementów takich jest mnóstwo. Po prostu patrz na składy. Jeśli coś zawiera tylko naturalne wyciągi – np. Z imbiru, chilli, zielonej kawy, zielonej herbaty, garcinia cambogia, pieprzu czarnego… – to wiesz, że trafiłeś na dobry produkt.

Uważam, że nie ma po co truć się chemią, skoro natura też ma fajne „opcje” do zaoferowania. Przykładowo wyciąg z chilli podnosi ciepłotę ciała, dzięki czemu komórki tłuszczowe szybciej się rozpadają. Do tego przyspiesza tempo przemiany materii i działa przeciwzapalnie. Pieprz czarny hamuje powstawanie nowych komórek tłuszczowych. Garcinia cambogia z kolei sprawia, że nadmiar węglowodanów nie jest zmieniany w tłuszcz. Często w suplementach tego typu znajdziemy również kofeinę, więc nie bierz ich na noc. Polecam znaleźć taki, który ma w składzie l-tyrozynę – aminokwas, który sprawia, że dłużej jesteśmy najedzeni. Można ją też kupić osobno.

Jedz z głową

Miałem kiedyś kolegę, który chciał trochę schudnąć, a przy tym ćwiczył ostro na siłowni. Ustalił sobie dietę, która zakładała… że codzienne je to samo. Pomijając już fakt, że taki model odżywiania się jest czystą głupotą, bo nawet bigos babci Basi po jakimś czasie nam się znudzi, jeśli będziemy go jeść za często, zwróćmy uwagę na fakt, że spożywając dzień za dniem te same rzeczy, sprawiamy, że nasza dieta jest bardzo skąpa, czytaj – mało urozmaicona. Chłop jadł na śniadanie serek wiejski, w szkole jakieś musli z jogurtem, po szkole kurczaka z ryżem i brokułami, a na koniec dnia… znowu cholerny serek wiejski. Zapytałem go pewnego razu – „Gdzie Ty w tej diecie masz błonnik gościu? To, że zjesz dwa brokuły do obiadu, nie pokrywa całego dziennego zapotrzebowania!”. Odpowiedział: „Błonnik? A po co?”. Widzisz, bardzo niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że jest szalenie istotny, bo po pierwsze (i najważniejsze) oczyszcza ciało, czym przyczynia się do zmniejszenia ryzyka niemal każdego nowotworu, po drugie chroni serce przed cholesterolem i redukuje ciśnienie, a po trzecie – zwiększa tempo przemiany materii. A przecież na tym nam zależy, jeśli chcemy pozbyć się tłuszczu, który zasłania nasze cudne mięśnie brzucha. Wielu z nas wpada w pułapkę „diety białkowej” – widzimy kulturystów, którzy na śniadanie jedzą pięć kurczaków w panierce z mięsa kurczaka, popijając to szejkiem z całego kurczaka, no i myślimy – „Wow, skoro oni jedzą tyle mięcha i tak wyglądają, to ja też chcę!” I tutaj Cię niestety zasmucę – nie będziesz tak wyglądał, choćbyś zjadł całą fermę kurczaków. Ci goście (nie wiem dlaczego, hehe), mają tak wysokie poziomy testosteronu, że mogliby nawet zjeść kowadło, a przypuszczam, że i tak by je strawili. Ich metabolizm jest szybszy niż stare baby biegnące po karpia na promocji. Twój nie! Więc na litość boską, pamiętaj o błonniku i ogranicz trochę mięso, które spowalnia metabolizm. Co drugi dzień możesz na przykład, zamiast niego jeść soję (spoko, już dawno obalono mit o jej szkodliwym działaniu. Ba! Fitoestrogeny wręcz chronią przed rakiem prostaty), soczewicę, masło orzechowe, słonecznik, fasolę, itd. Mój kumpel przestał ćwiczyć i trzymać dietę po jakichś czterech miesiącach. Miał więcej pryszczy na twarzy niż Marcin Najman przegranych walk. Był wiecznie zamulony i… muszę o tym wspomnieć, bo całe technikum z tego się śmialiśmy – gazowało go non stop. Na lekcjach też. A uwierzcie, nie były to bąki pachnące fiołkami. Dlatego jestem zdania, że jeśli komponujesz sobie dietę – zrób to mądrze.

Ćwicz – ale nie tak, jak wszyscy

Wszyscy, czyli większość. A ta większość ćwiczy w ten sposób, że siedzą na siłowni półtora godziny, a potem wracają do domu i leżą na kanapie przez resztę dnia. Owszem, mogą zbudować trochę masy. I owszem – ćwiczenia siłowe tak dobrze podkręcają metabolizm, że do kilku godzin po ich wykonaniu palisz tłuszcz. Ale przecież spalisz go jeszcze więcej, gdy zamiast kanapy wybierzesz rower albo spacer. Do niedawna wierzono, że niezależnie od tego, jaką grupę mięśni ćwiczysz – spalasz tłuszcz z całego ciała. Oczywiście tego na brzuchu jest najwięcej, więc zanim zobaczysz swój kaloryfer, ręce schudną Ci do poziomu „szczypiora”, a nogi będziesz mieć jak baletnica, tylko nieogolona. Na całe szczęście jacyś mądrzy ludzie to zweryfikowali i okazało się, że w okolicach, w których jest najwięcej ciepła – tłuszcz spala się najłatwiej. Zatem u osób, które najpierw mocno „skatowały” swoje mięśnie brzucha na siłowni, a później przez 30 minut spacerowały, zauważono po czasie dużo mniejszy obwód pasa, niż u osób, którym kazano robić to samo, ale w odwrotnej kolejności. Wykorzystaj to! Proponuję Ci następujący plan – w poniedziałki, środy i piątki przez 15-30 minut ćwicz intensywnie brzuch (na siłowni albo w domu), a potem przez 30 minut po prostu spaceruj, jeździj na rowerze albo rób cokolwiek innego, co wymaga wysiłku. We wtorki, czwartki i soboty – po prostu ćwicz resztę grup mięśniowych, żeby ciało było równomiernie zbudowane. I na takich treningach również nie musisz spędzać godziny czy dwóch – zapoznaj się z pojęciem treningu obwodowego – nie tylko buduje masę, ale także poprawia Twoją kondycję i pozwala oszczędzić mnóstwo czasu.

Przed zastosowaniem porad zawartych w powyższym artykule, skonsultuj się ze swoim lekarzem, by upewnić się, że nie ma dla Ciebie żadnych przeciwwskazań. Jeśli będziesz systematyczny, zachowasz motywację i silną wolę przez choćby jeden miesiąc, po tym czasie zobaczysz w lustrze efekt, który zmotywuje Cię do dalszego działania, a później wszystko pójdzie niczym z górki. Dasz radę!

Informacja prawna