Rosnąca atrakcyjność portali randkowych wzbudza zarówno głosy uznania, co wywołuje falę krytyki. Nie jest to wcale dziwne, zwłaszcza w sytuacji, kiedy o tego typu platformach tak dużo mówi się w mediach. Przodują stereotypy o starszych dziadkach szukających kobiet w młodym wieku czy epatujących testosteronem macho, dla których każda kolejna partnerka to zdobycz. Motywów jest tyle, ilu użytkowników i nie wszystko jest czarne albo białe. Jak wygląda pierwsze zetknięcie się ze światem randek przez Internet?
Abecadło portali randkowych
Pierwsze kroki są proste i w gruncie rzeczy takie same dla każdego. Założenie konta i wymyślenie pseudonimu. Następnie zazwyczaj wymagane jest wypełnienie krótkiego kwestionariusza osobowego. Ma to pomóc w doborze partnerki pod względem charakteru i oczekiwań. Nie weryfikuje się prawdziwości zapisanych danych, tutaj więc panuje loteria oraz zasada prób i błędów.
Większość witryn randkowych nie zobowiązuje swoich użytkowników do dodawania zdjęć. W domyśle ma to niwelować skutki tzw. „patrzenia wyłącznie na wygląd”, niemniej w praktyce jest to różnie wykorzystywane. Konta pozbawione zdjęć mogą być nie tylko nieprzyciągające, lecz również podejrzane lub drażniące pod wieloma względami. Nie bez kozery niektórzy stosują normę „No pic? No answer!”. Jakkolwiek byśmy wyglądali, warto jednak być uczciwym w stosunku do człowieka po drugiej stronie i pokazywać się, jeśli on to robi.
Także nieprzyzwoite jest traktowanie rozmówcy jako jednego z dziesiątek miniaturek na panelu konwersacji. Pisanie do dwudziestu kobiet na raz równie drastycznie pogarsza jakość wszystkich dyskusji, co nie daje większych szans na zrealizowanie celu (nawet jeśli jest to „zaciągnięcie kogoś do łóżka”). Nikt nie lubi czuć się ignorowanym i zaangażowanie w rozmowy z trzema, czterema osobami wystarczy, by wyciągnąć z nich jak najwięcej profitów.
Inne formy znajomości?
Platformy takie, jak Randki o2 czy Buziak wzięły sobie za misję łączenie ludzi w pary na randki. Nikt nie powiedział, że musi skutkować to związkiem, nikt inny też nie zabronił tworzenia nieco bardziej osobliwych form znajomości. Na popularności zyskują ostatnio relacje FWB, czyli przyjaźń z korzyściami. Osoby znajdujące się w tego rodzaju układach najczęściej twierdzą, że nie potrzebują prawdziwego związku, a zarazem chcą zapewnić sobie spełnienie erotyczne. Próbując uniknąć scenariusza bycia rozwiązłym seksualnie, kontakty cielesne nawiązują z ludźmi im nieobojętnymi, ale jednocześnie niekwalifikującymi się do zostania „drugą połówką”.